Zdecydowanie za szybko upłynął ten weekend.
Był rodzinny i imprezowy.
Urodziny męża, imieniny mojej mamy :)
Teraz trzeba odespać nieprzespaną sobotnią noc.
Małe postępy szydełkowe poczynione już kilka dni temu. Stary rodzinny taboret przeszedł metamorfozę. Odnowiony dla mojej siostry. Takich przedmiotów nie można się pozbywać, bo przywołują tyle wspomnień. Doskonale pamiętam ile to razy taboret zamieniał się w wózek dla lalek, kiedy to byłyśmy małymi dziewczynkami. Szkoda tylko, że drugiego już nie ma, bo na pewno mieszkałby u mnie :)
To moje pierwsze takie szydełkowe pokrycie więc są pewne niedoskonałości, ale i tak jestem zadowolona z efektu końcowego.
Jest kilka innych szydełkowych tworów, które czekają na pokazanie :)
No i szyją się nowe pufki :)
Miłych snów :)
Taborecik wspaniały, zawstydzona jestem lecz czasu się nie cofnie, ponieważ u nas w rodzinnym domu były takie taborety...właśnie były...w nowym wdzianku jak Twoje wyglądałyby cudownie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
dajesz dajesz Kochniutka :****
OdpowiedzUsuń